Filozof i ekolog, Henryk Skolimowski, zmarł w Warszawie, 6 kwietnia 2018 r. Henryk inspirował pokolenia ekologów i konserwatorów przyrody. Był profesorem filozofii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii i University of Michigan w Ann Arbor, gdzie uczył swojego systemu eko-filozofii. Autor ponad dwudziestu książek po angielsku i po polsku, przedstawił wizję świata jako sanktuarium. Uczył, że społeczeństwo musi być ugruntowane w swoim ekologicznym kontekście, aby rosnąć i rozkwitać. Nazwał siebie „dysydentem synem zachodniej cywilizacji”. Ten esej zawiera jądro jego filozofii.
Wiek XXI będzie wiekiem ekologicznym,albo nie będzie go wcale (Henryk Skolimowski).
„Nadzieja – Matka Mądrych” VI
Lasy i pierwotna geometria wszechświata
Wiemy wszyscy, jak skomplikowane są związki pomiędzy drzewem a bytującymi wokół formami życia.
Dlaczego drzewa są tak ważne dla istot ludzkich, które przecież są tak od innych. odmienne? Otóż mimo iż tak odmienne, istoty ludzkie stanowią część tego samego dziedzictwa życia.
Powód, dla którego drzewa i lasy są tak ważne dla nas, ludzi, wiąże się z naturalną geometrią wszechświata. Musimy tu dokonać zróżnicowania pomiędzy geometrią wymyśloną przez człowieka, wywodzącą się z geometrii Euklidesowej, której uczymy się w szkołach, a geometrią naturalną, w szczególności zaś geometrią form żyjących.
Kiedy Euklides obmyślał swą geometrię, która stała się podstawą form wytwarzanych przez człowieka, rozum grecki skażony już był Arystotelesowskim podejściem do świata — analitycznym i klasyfikującym. U Sokratesa i Platona świat grecki wciąż jeszcze łączy jedność i harmonia. Wraz z Arystotelesem zaczynamy dzielić, szatkować i atomizować, układać wszystko w odrębne szuflady, nadając rzeczom tożsamość za pomocą specjalnych etykietek zwanych definicjami.
Geometria Euklidesa jedynie umacnia tendencję do oddzielania, czyli myślenia za pomocą systematyzujących kategorii logicznych. Są to aksjomaty, zasady wyprowadzania twierdzeń z aksjomatów, wreszcie twierdzenia wyprowadzone z aksjomatów na mocy przyjętych zasad. Wszystko bardzo starannie i rygorystycznie zdefiniowane. Oto triumf racjonalnego umysłu zachodniego, który będzie kładł corazwiększy nacisk na ważność formalnego rozumowania, na ważność aksjomatów, które staną się podstawowym budulcem dla konstruowania reszty. Zwróćmy szczególnie uwagę, jaki nacisk kładzie Euklides na znaczenie punktu i linii prostej. Zdajmy sobie sprawę, że nigdy nie widzimy punktu, ponieważ jest on jako taki niewidzialny, również niemal nigdy nie spotykamy w przyrodzie linii prostej. Niemniej architektura świata ludzkiego, lub dokładniej architektura świata stworzona przez człowieka nowożytnego, oparta jest na liniach prostych i owych niewidzialnych punktach.
Przedstawmy to twierdzenie w kategoriach ogólnych. Geometria dominująca w naszym życiu wywodzi się z abstrakcyjnego systemu geometrycznego stworzonego przez człowieka. Po jakimś czasie krępuje nas ona i dławi.
Odróżniliśmy geometrię naturalną od geometrii tworzonej przez człowieka. Czym jednak jest geometria naturalna? Formami, poprzez które ewoluje wszechświat i życie. Jakie są te formy? Są one kołowe, spiralne, okrągłe, w kształcie łona. Kiedy rozważymy architekturę wszechświata, galaktyki i atomy, ameby i drzewa, wtedy natychmiast rzuci nam się w oczy to, że dominujące formy i kształty przyrody, i wszechświata są okrągłe i spiralne, a często amorficzne.
Tańczący wszechświat nie porusza się po liniach prostych. Porusza się w sposób spiralny, kołowy, nieregularny. Choreografem życia tańczącego we wszechświecie nie jest komputer i jego linearna logika. Symbolem stanowiącym kwintensencję życia jest symbol łona.
Wszelkie życie wyszło z łona, które jest nieregularne, amorficzne, pełne powiązanych pętli i spirali. My sami, jednostki ludzkie, poczęliśmy się i ukształtowaliśmy się w łonach naszych matek. Geometria naturalna uwarunkowała nasze wczesne odruchy. Ukształtowała nasz wczesny rozwój. Uformowała nasze ciała, które są właśnie jej wyrazem. Spójrz teraz na swoje ciało i ujrzyj je w katagoriach geometrii naturalnej. Twoje ciało pełne jest kształtów nieregularnych — okrągłych, owalnych, asymetrycznych. Trudno znaleźć w architekturze naszego ciała linię prostą. Głowa jest śmiesznym nieregularnym jajem. Ręce i nogi to nieregularne cylindry. Oczy i usta, szyja i żołądek to nic innego jak nieustanne wariacje na temat geometrii naturalnej.
Wykarmieni, uwarunkowani i ukształtowani ta przez naturalną geometrię, odpowiadamy na nią intuicyjnie spontanicznie. Dlaczego tak dobrze odpoczywamy w obecności drzew? Ponieważ przebywane w w ich otoczeniu jest dla nas powrotem do pierwotnej, naturalnej geometrii życia. Oto dlaczego czujemy się tak dobrze w akcie tej komunii. Zrodzeni i wykarmieni przez naturalną geometrię, tęsknimy za powrotem do niej. Roztapiając się w geometrii drzewa, usuwamy napięcia i stresy nagromadzone i narzucone nam przez geometrię sztuczną. Sztuczna geometria środowiska stworzonego przez człowieka jest pełna napięć i stresów.
Roztopienie się w pierwotnej matrycy życia to zdrowie.
Wejście w komunię z kształtami życia organicznego to bezgłośna radość.
Zatracenie się w formach przenikniętych substancją życia to fundamentalna odnowa.
Drzewa i lasy są ważne z głębokich powodów psychologicznych. Powracając do lasu, powracamy do łona nie tylko w sensie psychoanalitycznym, ale i kosmologicznym. Istnienie lasów jest dlatego tak ważne, że pozwalają nam one powrócić do naszych źródeł. Stwarzają nam niszę, w której może dokonać się nasza komunia z życiem jako takim.
Nieustrukturowane środowisko potrzebne jest nam dla zdrowia fizycznego i umysłowego, jak również dla owych chwil cichego rozmyślania, bez którego nie możemy prawdziwie dotrzeć do naszej głębszej jaźni. Nie powinno ono ograniczać się tylko do lasów. Dzikie puszcze i góry stwarzają taką samą szansę w zespoleniu się z ogromem żywiołów życia. Puszcze to obszary dające życie w sensie fundamentalnym, karmiące rdzeń naszego bytu. Czasami rdzeń ów nazywa się duszą.
Zrozumienie natury bytu ludzkiego, to podróż metafizyczna — inaczej ponadfizyczna. „Metafizyczny” znaczy po grecku właśnie ponadfizyczny. Metafizyczny sens lasów zasadza się na jakości przestrzeni udzielanej przez nie naszej duszy. Są to przestrzenie spokoju, ciszy, zdrowia, duchowej strawy. Nasz byt uzdrawia się w nich i uspokaja.
Wszystkim nam wiadomo, jak niszczący wpływ na naszą duszę i wewnętrzną istotę mogą mieć i mają nowoczesne miasta. Wystarczy porównać zakątki nieskażonej natury z miastem, którym włada technika, by wiedzieć dość o metafizycznym znaczeniu lasów, gór, moczarów.
Drzewa są ogromnie ważne dla naszego psychicznego dobra, ale nie każde drzewo posiada taką samą energię i znaczenie. Wystrzyżone parki francuskie i dziewicze lasy fińskie to zupełnie różne jakości. W wypielęgnowanych parkach francuskich jesteśmy świadkami triumfu logiki kartezjańskiej i geometrii euklidesowej. W lasach fińskich natomiast, zatopieni w myślach i otoczeni jeziorami o nieregularnych, żeńskich kształtach, widzimy triumf geometrii naturalnej.
Trudno dziś czasem odróżnić to, co naturalne od tego, co sztuczne. Kiedy jednak znajdujemy się w plastikowych wnętrzach lotniska, o zimnych, odpychających ścianach, wśród otaczających nas bezdusznych plastikowych urządzeń i kiedy jesteśmy w głębi wielkiego lasu, dokładnie i bez żadnych wątpliwości rozpoznajmy tę różnicę. W lesie nasza dusza oddycha, w otoczeniu z plastiku dusi się.
Myśl, że nasza dusza oddycha w naturalnym, nieustrukturowanym środowisku, nie powinna być traktowana jako poetycka przenośnia. To namacalna prawda. Stwierdza się ją przy niezliczonych okazjach i w wielu kontekstach — choć zazwyczaj pośrednio i na wpół świadomie.
Wchodzimy do uroczej chaty. Naszą uwagę w sposób niezwykły przykuwa od razu drewniany strop — nigdy nie dzieje się tak w przypadku stropu żelaznego czy betonowego. Wchodzimy do nowoczesnego mieszkania, nie wyróżniającego się niczym innym prócz uroczej drewnianej boazerii. I znowu tylko ona budzi w nas odzew. Dzieje się tak nie dlatego, że jesteśmy starymi sentymentalnymi wariatami, czy z samych racji estetycznych, ale z powodów głębszych i bardziej fundamentalnych.
Życie chce oddychać. Oddychamy swobodniej, kiedy wokół są inne formy życia, które także oddychają. Te stare dębowe belki w chacie oddychają, podobnie jak owa boazeria w nowoczesnym mieszkaniu.
I my oddychamy wraz z nimi. Plastikowe wnętrza, betonowe kabiny, wieżowce i miasta podporządkowane linii prostej nie oddychają. Odbieramy je jako „jałowe”, „odrażające”, „przygnębiające”. Określenia te płyną wprost z rdzenia naszego bytu. I nie są to pojedyncze refleksje jakichś osobliwych jednostek, ale reakcje nas wszystkich, a przynajmniej zdecydowanej większości.
Plastikowe wnętrze może być przyjemne w sensie estetycznym. Niemniej wkrótce w naszej duszy rodzi się poczucie, że jest ono niewygodne, krępujące, w pewien sposób czyniące nas ułomnymi. Obecne w nas pierwotne życie daje jednoznaczny odzew naszemu środowisku. Musimy nauczyć się uważnego słuchania rytmu obecnego w nas pierwotnego życia, niezależnie od tego, czy nazywamy to instynktem, intuicją, czy odpowiedzią całościową. Na przestrzenie, geometrie i formy naturalne odpowiadamy z wielką wrażliwością.
Pozytywnie reagujemy na formy tchnące życiem, bowiem umacniają one życie. Życie w nas chce być potęgowane i pielęgnowane. Dlatego też pragniemy przebywać w otoczeniu form tchnących życiem.
Jest rzeczą bardzo ważną, by mieszkać w takim otoczeniu, w którym są formy umiejące oddychać — drewniane stropy, podłogi, drewniane wykładziny. Szczęśliwe są te narody, które mogą budować domy z drewna, w środku i na zewnątrz, ponieważ drzewo, podobnie jak my, oddycha, zmienia się, podlega metamorfozie. Ważne jest, by mieć blisko siebie kwiaty i rośliny, bowiem i one oddychają. Kontemplowanie kwiatka przez trzy sekundy może być doniosłą samotną podróżą, powrotem do naturalnej geometrii, co zawsze nas odnawia. Odbywamy te podróże dość często — zawsze gdy w pobliżu znajdują się rośliny i kwiaty. Rzadko jednak jesteśmy świadomi, że to właśnie robimy.
Lasy i duchowość są ściśle ze sobą związane. Starożytni wiedzieli o tej więzi, podtrzymując ją i pielęgnując. Mądrość podpowiada im, gdzie leżą prawdziwe źródła pokarmu ducha.
Święte lasy starożytnych
Starożytni byli ściśle związani ze swym otoczeniem.
Często tak doskonale wplatali się w otaczającą tkaninę życia, że możemy jedynie podziwiać ich wrażliwość i mądrość. W bardzo szczególny sposób rozumieli miejsce, genius kei swego terytorium.
Lasy miały wielkie znaczenie dla starożytnych i niemal wszędzie, gdzie rosły pewne ich części oznaczono jako obszary szczególne, miejsca, święte. Musiały być chronione i nie wolno było ich profanować. W głośnej książce Sir Jamesa Frazera Złota Gałaż (1935), mamy wymowny przykład tego jak ludzie, już ery paleolitycznej, chronili i pielęgnowali, jak czcili je jako święte. „Nie wolno w nich przyłożyć do drzewa siekiery, złamać gałązki, zbierać chrustu, palić trawy, nie wolno też było niepokoić zwierząt, które znalazły schronienie”.
W świecie Grecji klasycznej, a następnie rzymskim, te specjalne zagajniki i lasy otaczano zazwyczaj murami. Miejsce takie nazywało się po grecku Temenos — miejsce wyłączone. Lepszym tłumaczeniem byłoby „miejsce święte”. W końcu lat siedemdziesiątych zaczął w Anglii wychodzić periodyk o nazwie Temenos nawiązujący wprost do tradycji greckiej i wzywający do tworzenia świętych przestrzeni.
Łacińska nazwa owych miejsc brzmiała templum. Były to sanktuaria w których odbywały się uroczystości religijne. Były to w istocie świątynie pod gołym niebem. Gdy późniejzaczęto Wznosić świątynie w postaci monumentalnych budowli, święte gaje j i lasy nie przestały istnieć. Pielęgnowano i ochraniano je nadal. Napawały grozą, budziły poczucie tajemnicy wszechświata, dawały poczucie jakiegoś wznoszenia się, przebywania blisko bogów. Rzymski filozof Seneka tak pisał w pierwszym wieku naszej ery.
„Jeśli, znajdziesz się pośród starych drzew wznoszących wysoko swe korony i zakrywających światło nieba cieniem swych gałęzi, poczujesz, że w miejscu tym jest duch; tak wzniosły jest ten las, tak samotne to miejsce, tak cudowny ten dziewiczy cień”.
Owo poczucie tajemnicy wszechświata, wywoływane w szczególny sposób przez pewne miejsca, kazało starożytnym czcić je i ochraniać. Odczuwali, że w miejscach tych, życie wzbogaca się pogłębia. W świętych gajach i lasach czuli się blisko bogów i innych wzniosłych sił natury. Człowiek nowożytny na ogół zatracił poczucie tajemnicy wszechświata. Ale nie całkowicie.
Kiedy idziemy do Delf w rześki wiosenny dzień, o takiej porze, gdy hordy turystów jeszcze nie profanują świętego miejsca i kiedy w pokoju, i ciszy utożsamiamy się z jego duchem, czujemy emanującą z otoczenia olbrzymią siłę.
Poczucie świętości jest w nas wszystkich. Trzeba dziś jednak bardzo szczególnych okoliczności, by mogło się ono ujawnić. Nasze sterane ciała, przeciążone zmysły i umysł sprawiają, że podróż transcendencji do rdzenia naszego bytu — jest w naszych czasach rzeczą dość trudną.
U starożytnych poczucie świętości urzeczywistniało się na co dzień. Cała struktura życia była tak ułożona, by człowiek nie tylko mógł doświadczyć świętości, ale wręcz zachęcano go, by to czynił. Raczej trudno o to w naszych czasach.
W świętych gajach i lasach starożytnej Grecji poszczególne gatunki drzew poświęcano poszczególnym bogom. Dęby należały do Zeusa, wierzby do Hery, drzewa oliwne do Ateny, wawrzyny do Apollona, sosny do Pana, winorośl do Dionizosa. To przypisanie nie było jednak sztywne. Starożytni Grecy byli wielkoduszni i elastyczni. W różnych społecznościach (odpowiednio do miejscowych tradycji), same drzewa mogły być poświęcone różnym bóstwom. Dla przykładu, na wyspie Lesbos był gaj jabłoni poświęcony Afrodycie.
W wielu świętych gajach były źródła i strumienie, a niekiedy i jeziora. Zanieczyszczanie ich było absolutnie zabronione. Zazwyczaj istniał tam całkowity zakaz łowienia ryb, który nie dotyczył jedynie kapłanów. Wierzono, iż każdy, kto będzie łowił i złapie rybę w jeziorze Posejdona, zostanie zamieniony w rybę zwaną rybakiem (Pauzaniusz).
W Pellene znajdował się bardzo szczególny święty gaj, poświęcony Artemidzie, do którego nie wolno było wejść nikomu prócz kapłanów, ale to był wyjątek.
Zazwyczaj wszyscy mieli wstęp do świętych gajów pod warunkiem, że przybywają rytualnie czyści, to znaczy, że nie ciążą na nich poważne zbrodnie, a zwłaszcza przelana krew.
Tradycja świętych gajów i lasów podtrzymywana była w całym starożytnym świecie. Święte gaje w Indiach są tak stare, jak sama cywilizacja. W istocie sięgają nawet czasów prehistorycznych, przedrolniczych. O ile idea i istnienie świętych lasów i gajów na Zachodzie nie przetrwała — jako że stawaliśmy się w coraz większym stopniu społeczeństwem świeckim — w Indiach przetrwały one niemal do dziś. Jednakże wraz z osłabieniem religijnych wierzeń, sama idea, i co za tym idzie — istnienie świętych gajów, lasów, zostały już w Indiach podkopane. Niemniej wciąż jeszcze jest tam trochę świętych gajów poświęconych pewnym bóstwom i znajdujących się pod ich opieką.
Jedna z moich ulubionych definicji lasu to ta, którą podał Budda. Dla niego las to „szczególny organizm nieograniczonej życzliwości i dobrodziejstwa, który niczego nie żąda na swoje utrzymanie i hojnie rozdaje swe dary, daje schronienie wszystkim, nawet cień niszczącemu go drwalowi”.
Szczególnie wrażliwi na właściwości miejsc byli i są rdzenni Amerykanie, czyli Indianie. Kult góry, strumienia czy lasu był dla nich sprawą całkiem naturalną, bowiem każda roślina, każde drzewo, jak również Matka Ziemia i Ojciec Niebo przepojone są według nich duchem.
W kosmosie obdarzonym siłami duchowymi znaczenie specjalnych miejsc jako szczególnie ważnych i świętych było równie naturalne, co nieuniknione. Te specjalne miejsca stawały się także miejscami rytuału i ceremonii, gdzie sacrum urzeczywistniało się w życiu codziennym, w akcie tym dokonywała się afirmacja zasadniczej tajemnicy boskości wszechświata.
W świecie zachodnim połączeniu człowieka z sacrum służyły kościoły i świątynie. Działo się to jednak jakiś czas temu. Wraz z postępem sekularyzacji utraciliśmy poczucie tajemnicy życia i świętości wszechświata. Kościoły są dziś puste i dźwięczą pustką, albowiem duch uciekł z ludzi. Zamyka się je. W samej Anglii zamknięto ich dwa tysiące spośród istniejących szesnastu tysięcy. Szacuje się, że jedynie około trzy procent ludzi regularnie chodzi do kościoła anglikańskiego Toteż biskup Durham ogłosił: „Anglia nie jest już krajem chrześcijań: skini”. Czy nie jest podobnie w innych krajach tak zwanych krajach chrześcijańskich?
Pierwotna świątynia, templum, Temenos utraciła swój sens, ponieważ nasze serca oziębły, a umysły utraciły kontakt z tym, co tajemnicze i święte. Zubażając wszechświat o sacrum, zubożyliśmy samych siebie. Przekształciwszy święte gaje i inne lasy w przemysł drzewny, utraciliśmy naturalne świątynie, w których moglibyśmy się odnawiać.
Ku odnowie duchowej
Dokonujemy dziś powtórnej oceny dziedzictwa całej cywilizacji technicznej i tego, co wyrządziła ona naszym duszom i lasom. Naszym problemem nie jest już, jak skuteczniej zarządzać naszymi lasami i naszym życiem w celu osiągnięcia dalszego postępu materialnego. Stawiamy sobie dziś pytania bardziej fundamentalne, jak możemy odnowić się duchowo? Jaka droga wiedzie do życia, które mogłoby się stać całością? Jak możemy przetrwać jako istoty ludzkie i współczujące? Jak podtrzymać nasze duchowe i kulturowe dziedzictwo?
Puszcze, które nazywam obszarami życiodajnymi, są ważne z trzech powodów. Po pierwsze, są one ważne jako sanktuaria przyrody — rezerwaty. Rozmaite formy życia mogłyby bez nich nie przetrwać. Po drugie, są ważne jako dawcy oddychającego drewna. Można z niego zrobić piękne wykładziny i belki, które tchną życie w nasze mieszkania.
Po trzecie a jest to rzecz najistotniejsza — są ważne jako sanktuaria ludzkie, jako miejsca duchowej, biologicznej i psychicznej odnowy. Wraz z posuwaniem się rydwanu postępu, który jest demonem ekologicznego zniszczenia, unicestwiamy coraz więcej sanktuariów. Znikają one pod siekierą człowieka, są zatruwane przez plastikowe środowisko, zamieniane w Disneyland.
Odbudowa rezerwatów — sanktuariów jest sprawą życiowej wagi dla dobra naszego ciała i duszy, jako że działają one pospołu. Zatraciliśmy sens świątyni więc kościoły są dziś opuszczone. Musimy odtworzyć ten sens od podstaw. Musimy dokonać resakralizacji
świata, bo inaczej nasza egzystencja będzie jałowa. Żyjemy w świecie odczarowanym. Musimy wyruszyć w podróż „zaczarowania” świata. Musimy ponownie stworzyć rytuały i specjalne ceremonie, poprzez które wyrażają się i świecą najdoskonalsze aspekty życia.
Lasy wciąż są dla nas natchnieniem i obdarzają nas poczuciem tajemnicy… jeśli mamy czas i spokój umysłu, by się w nich zatracić. Lasy mogą stać się na powrót świętymi miejscami, w których dokonują się wielkie rytuały życia i gdzie odbywa się świętowanie niepowtarzalności oraz tajemnicy życia wszechświata.
Od naszej woli zależy uczynienie lasów miejscami resakralizacji świata. Pierwsze kroki w tym kierunku powziął słynny reżyser, Jerzy Grotowski, który porzucił teatr, aby uczynić przyrodę, a w szczególności lasy, świętą podstawą nowej komunii człowieka z kosmosem.
Kiedy byłem w 1979 roku w Findhorn, spotkałem tam legendarnego Człowieka Drzew, Richarda St. Barbe Bakera. Miał już wówczas ponad dziewięćdziesiąt lat. Piękny, stary człowiek, emanujący prawością, spokojem i solidnością wielkiego drzewa. Od wczesnego dzieciństwa jego pasją było sadzenie drzew. W ciągu swego pracowitego, twórczego życia posadził ich dosłownie miliony — na całym świecie. Podczas swej pogawędki w Findhorn przeprowadził Baker szczególnego rodzaju medytację. Poprosił nas wszystkich, byśmy wyobrazili sobie, że jesteśmy drzewami. Wyciągnęliśmy ramiona, niby konary… a nasze stopy solidnie wparliśmy w ziemię — jak drzewa, korzenie. Obcowanie z lasem było dla tego człowieka formą religii. Każde drzewo było jakby ołtarzem. Musimy rozwijać ducha czci i empatii dla drzew i lasów, są to bowiem prawdziwe sanktuaria.
Chciałbym zakończyć krótkim wierszem.
Lasy to świątynie dostojne
Drzewa to ołtarze wysmukłe
A my jesteśmy skromnymi kapłanami
W służbie leśnych bogów.
Jesteś również kapłanem
Swojej wewnętrznej świątyni.
Traktując siebie jako świątynię
Zbliżasz się do Boga, który rezyduje wewnątrz.
Krocz przez życie, jakbyś był
W jednej olbrzymiej świątyni,
A będziesz żył w stanie łaski.
Copyright by Henryk Skolimowski
Comments are closed.